Dziś po godz. 11:00 doszło do zablokowania ruchu tramwajowego na Placu Wolności. „Tradycyjnie” zawinił kierowca, który zaparkował na chodniku przed bankiem w taki sposób, że bimby nie mogły koło niego przejechać. Na miejscu zjawiła się Straż Miejska, ale właściciel Opla zdążył wrócić do pojazdu zanim jego autem zainteresowała się pomoc drogowa. Po 12 minutach sytuacja była rozwiązana jednak… nie do końca. „Dwójka” przejechała dosłownie kilka metrów, kiedy całkowicie zablokował ją kierowca dostawczego wozu, próbujący wcisnąć się na pas do skrętu w lewo w ul. Ratajczaka.
Musiał on widzieć, że nie zmieści się na jezdni, gdyż przed nim na pasie stał inny samochód dostawczy. Uznał jednak, że spróbuje. Efektem tego było ponowne całkowite zablokowanie pojazdów szynowych. Sytuację wykorzystali też inni właściciele „czterech kółek”: taksówkarz nie czekał na rozładowanie zatoru. Wyprzedził stojący w poprzek torów żółty pojazd i wepchnął się między osobówki – tramwaj tracił kolejne sekundy. Na podobny pomysł wpadł prowadzący białego Peugeota, który wyprzedził bimbę i sunąc po torowisku, dojechał prawie do ul. Ratajczaka.
Takie sytuacje zdarzają się kilkadziesiąt razy dziennie. A cenne sekundy płyną…
Musiał on widzieć, że nie zmieści się na jezdni, gdyż przed nim na pasie stał inny samochód dostawczy. Uznał jednak, że spróbuje. Efektem tego było ponowne całkowite zablokowanie pojazdów szynowych. Sytuację wykorzystali też inni właściciele „czterech kółek”: taksówkarz nie czekał na rozładowanie zatoru. Wyprzedził stojący w poprzek torów żółty pojazd i wepchnął się między osobówki – tramwaj tracił kolejne sekundy. Na podobny pomysł wpadł prowadzący białego Peugeota, który wyprzedził bimbę i sunąc po torowisku, dojechał prawie do ul. Ratajczaka.
Takie sytuacje zdarzają się kilkadziesiąt razy dziennie. A cenne sekundy płyną…