Tego, że starszym należy ustępować miejsca, nie trzeba nikomu przypominać. Chcemy jednak – szczególnie właśnie tych naszych starszych pasażerów – uczulić, jak istotna jest ostrożność bezpośrednio po wejściu do pojazdu, czy też przy chęci jego opuszczenia.
Prosty, acz bolesny przykład: pasażerka wsiada do autobusu trzymając w jednej ręce parasol a w drugiej siatkę z zakupami. Po zamknięciu drzwi, zamiast chwycić poręczy, pani stoi i rozgląda się na boki. Autobus rusza i w ułamku sekundy zaczyna działać grawitacja a pasażerka ląduje na stopniu. Pospiesznie wstaje i dociera do rzędu wolnych siedzeń. Zamiast usiąść, kładzie na siedzeniu siatkę, a zamiast chwycić się poręczy, zaczyna składać parasol. Zakręt. Niestety owa pani, nie zdąży niczego złapać (dłoń ma zajętą parasolem) i po chwili niebezpiecznie przewraca się na plecy, uderzając głową o nadkole. Tej historii można by uniknąć, jeśli pasażerka przyłożyłaby większą uwagę do swojego zdrowia.
Kierowcy i motorniczowie tłumaczą…
„Pasażerowie bardzo często zapominają, do czego służą poręcze” – narzeka jeden z prowadzących autobusy. „Kierowca im bardziej stara się jechać płynnie, tym mocniej wycisza czujność pasażerów i każde delikatne szarpnięcie rośnie do rangi katastrofy. Spotykam bardzo często pasażerów, którzy stojąc mają zajęte obie ręce, trzymając w obu rękach torby z zakupami lub zakupy i komórkę przy uchu. Wtedy przy delikatnych szarpnięciach, które są nie uniknione, chociażby przez zmianę biegów automatu, prawo grawitacji robi swoje” - dodaje. „Bardzo często inni uczestnicy ruchu zajeżdżają gwałtownie drogę, co powoduje, że odruchowo wciska się gwałtowniej hamulec, żeby uniknąć kolizji. Ale najlepiej widzą to pasażerowie z tyłu autobusu, którzy czynią zbędne komentarze, że to kierowca nie umie jeździć”. „Nagminnie jesteśmy obrażani za stosowanie hamowania awaryjnego, chociaż nikt tego nie robi specjalnie” – wtóruje mu jeden z motorniczych. „A często wynika to z lekkomyślnych zachowań innych użytkowników ruchu, czego pasażer już nie widzi. To motorniczy jest winien przewrócenia się pasażera w pojeździe, choć podstawowym obowiązkiem pasażera jest trzymanie się uchwytów bądź poręczy”. „Szczególnie w okresie jesienno-zimowym z uwagi na częste poślizgi kół, motorniczowie niekiedy muszą hamować awaryjnie hamulcami szynowymi, co powoduje wstrząsy i szarpnięcia. Choć może być nieprzyjemne dla pasażerów, zazwyczaj nie rozumieją oni, że to nie jest złośliwość, tylko konieczność” – potwierdza inny.
Liczby i przyczyny
Niestety słowa naszych pracowników potwierdzają także statystki. W okresie od listopada 2009 do kwietnia 2010, czyli wówczas mamy ze sobą najwięcej parasoli, siatek czy rękawiczek, doszło do 38 takich zdarzeń, w których rannych zostało 70 osób. Z tego 83% stanowiły kobiety, głównie w wieku od ok. 60 lat wzwyż. Większość z wszystkich tych zdarzeń wyniknęła z nie trzymania się poręczy. Przyczyną upadków, a raczej osunięć się wśród panów niestety był z reguły alkohol. Pozostałe sytuacje, stanowiące kilkanaście procent, to takie w których pasażer nie utrzymał równowagi, bądź nieumiejętnie stanął. Pasażerowie doznają obrażeń także na skutek kolizji z innymi uczestnikami drogi. Jeden z kierowców, podczas zmiany pasa, uderzył w autobus, powodując upadek czterech osób w środku. Został ukarany mandatem karnym. Brakiem wyobraźni popisała się też prowadząca samochód osobowy, która w ostatniej chwili zdecydowała się na skręt w kierunku galerii handlowej. Wymusiła na jadącym za nią autobusie awaryjne hamowanie i naraziła pięciu jego pasażerów na – całe szczęście – „jedynie” ogólne potłuczenia. Nie bez winy są także piesi, przebieganie zaraz przed pojazdem, przechodzenie w niedozwolonym miejscu, nagłe wtargnięcie na jezdnię to podstawowe z ich grzechów głównych. Im także przypominamy, że tramwaje i autobusy wiozą ludzi. Próbując uniknąć zderzenia i ratując tym samym zdrowie lub życie lekkomyślnego przechodnia, prowadzący pojazd ryzykuje uraz któregoś z pasażerów.
„Nawet jeśli pieszy chce przejść na pasach, a widzi, że do przejazdu zbliża się pojazd komunikacji miejskiej, najlepiej byłoby gdyby poczekał, niż próbował wchodzić na pasy w ostatniej chwili” – wyjaśnia kierownik działu Nadzoru Ruchu, Ryszard Tomczak. „Choć ma pełne prawo wejść na zebrę, zmuszaniem tramwaju czy autobusu do nagłego hamowania, może doprowadzić do upadku pasażerów w środku”.
Rezultaty
Chwila nieuwagi może mieć finał nawet w szpitalu. A obok zwichnięć, otarć czy potłuczeń, odnotowujemy niestety także złamania. Taki wypadek wpływa także na dalsze funkcjonowanie komunikacji miejskiej. Choć czasami po kilkunastu minutach pojazd może ruszyć w dalszą drogę, wiele przypadków pokazuje, że tramwaj czy autobus są wyłączone z jazdy przez godzinę, dwie lub nawet trzy.
Pasażerowie! To przede wszystkim od Was zależy, czy cali dojedziecie na przystanek docelowy. Pamiętajcie o tym, że sytuacja na drodze zmienia się dynamicznie, ale też o tym, że pojazdy wykonują manewry skręcania, hamowania, ruszania, przy których naturalnym jest działanie praw fizyki. Zadbajcie o swoje bezpieczeństwo i trzymajcie się poręczy.
Prosty, acz bolesny przykład: pasażerka wsiada do autobusu trzymając w jednej ręce parasol a w drugiej siatkę z zakupami. Po zamknięciu drzwi, zamiast chwycić poręczy, pani stoi i rozgląda się na boki. Autobus rusza i w ułamku sekundy zaczyna działać grawitacja a pasażerka ląduje na stopniu. Pospiesznie wstaje i dociera do rzędu wolnych siedzeń. Zamiast usiąść, kładzie na siedzeniu siatkę, a zamiast chwycić się poręczy, zaczyna składać parasol. Zakręt. Niestety owa pani, nie zdąży niczego złapać (dłoń ma zajętą parasolem) i po chwili niebezpiecznie przewraca się na plecy, uderzając głową o nadkole. Tej historii można by uniknąć, jeśli pasażerka przyłożyłaby większą uwagę do swojego zdrowia.
Kierowcy i motorniczowie tłumaczą…
„Pasażerowie bardzo często zapominają, do czego służą poręcze” – narzeka jeden z prowadzących autobusy. „Kierowca im bardziej stara się jechać płynnie, tym mocniej wycisza czujność pasażerów i każde delikatne szarpnięcie rośnie do rangi katastrofy. Spotykam bardzo często pasażerów, którzy stojąc mają zajęte obie ręce, trzymając w obu rękach torby z zakupami lub zakupy i komórkę przy uchu. Wtedy przy delikatnych szarpnięciach, które są nie uniknione, chociażby przez zmianę biegów automatu, prawo grawitacji robi swoje” - dodaje. „Bardzo często inni uczestnicy ruchu zajeżdżają gwałtownie drogę, co powoduje, że odruchowo wciska się gwałtowniej hamulec, żeby uniknąć kolizji. Ale najlepiej widzą to pasażerowie z tyłu autobusu, którzy czynią zbędne komentarze, że to kierowca nie umie jeździć”. „Nagminnie jesteśmy obrażani za stosowanie hamowania awaryjnego, chociaż nikt tego nie robi specjalnie” – wtóruje mu jeden z motorniczych. „A często wynika to z lekkomyślnych zachowań innych użytkowników ruchu, czego pasażer już nie widzi. To motorniczy jest winien przewrócenia się pasażera w pojeździe, choć podstawowym obowiązkiem pasażera jest trzymanie się uchwytów bądź poręczy”. „Szczególnie w okresie jesienno-zimowym z uwagi na częste poślizgi kół, motorniczowie niekiedy muszą hamować awaryjnie hamulcami szynowymi, co powoduje wstrząsy i szarpnięcia. Choć może być nieprzyjemne dla pasażerów, zazwyczaj nie rozumieją oni, że to nie jest złośliwość, tylko konieczność” – potwierdza inny.
Liczby i przyczyny
Niestety słowa naszych pracowników potwierdzają także statystki. W okresie od listopada 2009 do kwietnia 2010, czyli wówczas mamy ze sobą najwięcej parasoli, siatek czy rękawiczek, doszło do 38 takich zdarzeń, w których rannych zostało 70 osób. Z tego 83% stanowiły kobiety, głównie w wieku od ok. 60 lat wzwyż. Większość z wszystkich tych zdarzeń wyniknęła z nie trzymania się poręczy. Przyczyną upadków, a raczej osunięć się wśród panów niestety był z reguły alkohol. Pozostałe sytuacje, stanowiące kilkanaście procent, to takie w których pasażer nie utrzymał równowagi, bądź nieumiejętnie stanął. Pasażerowie doznają obrażeń także na skutek kolizji z innymi uczestnikami drogi. Jeden z kierowców, podczas zmiany pasa, uderzył w autobus, powodując upadek czterech osób w środku. Został ukarany mandatem karnym. Brakiem wyobraźni popisała się też prowadząca samochód osobowy, która w ostatniej chwili zdecydowała się na skręt w kierunku galerii handlowej. Wymusiła na jadącym za nią autobusie awaryjne hamowanie i naraziła pięciu jego pasażerów na – całe szczęście – „jedynie” ogólne potłuczenia. Nie bez winy są także piesi, przebieganie zaraz przed pojazdem, przechodzenie w niedozwolonym miejscu, nagłe wtargnięcie na jezdnię to podstawowe z ich grzechów głównych. Im także przypominamy, że tramwaje i autobusy wiozą ludzi. Próbując uniknąć zderzenia i ratując tym samym zdrowie lub życie lekkomyślnego przechodnia, prowadzący pojazd ryzykuje uraz któregoś z pasażerów.
„Nawet jeśli pieszy chce przejść na pasach, a widzi, że do przejazdu zbliża się pojazd komunikacji miejskiej, najlepiej byłoby gdyby poczekał, niż próbował wchodzić na pasy w ostatniej chwili” – wyjaśnia kierownik działu Nadzoru Ruchu, Ryszard Tomczak. „Choć ma pełne prawo wejść na zebrę, zmuszaniem tramwaju czy autobusu do nagłego hamowania, może doprowadzić do upadku pasażerów w środku”.
Rezultaty
Chwila nieuwagi może mieć finał nawet w szpitalu. A obok zwichnięć, otarć czy potłuczeń, odnotowujemy niestety także złamania. Taki wypadek wpływa także na dalsze funkcjonowanie komunikacji miejskiej. Choć czasami po kilkunastu minutach pojazd może ruszyć w dalszą drogę, wiele przypadków pokazuje, że tramwaj czy autobus są wyłączone z jazdy przez godzinę, dwie lub nawet trzy.
Pasażerowie! To przede wszystkim od Was zależy, czy cali dojedziecie na przystanek docelowy. Pamiętajcie o tym, że sytuacja na drodze zmienia się dynamicznie, ale też o tym, że pojazdy wykonują manewry skręcania, hamowania, ruszania, przy których naturalnym jest działanie praw fizyki. Zadbajcie o swoje bezpieczeństwo i trzymajcie się poręczy.